Obudził mnie mój budzik.Niechętnie otworzyłam oczy, kolejny szary ponury dzień. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej białą bluzkę z kołnierzykiem, czarną spódniczkę i baleriny. Tak zgadliście dzisiaj jest zakończenie roku. Ubrałam się wcześniej biorąc szybki prysznic, wlosy związałam w koka.
Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Przy stole siedział Charlie mozolnie żując tosta.
-Emili i Jev jeszcze śpią?-Zapytałam biorąc z talerza brata tosta.
-Nie mam pojęcia.-Odpowiedział.
-A ty dlaczego jeszcze nie ubrany?-Zapytałam. Charlie był w samych bokserkach.
-Bo jestem normalnym człowiekiem i najpierw jem śniadanie, potem się ubieram.-Powiedział. Ja w odpowiedzi pokazałam mu język.
-Idę obudzić młodych.-Powiedziałam i pobiegłam z powrotem na górę. Bez pukania wpadłam do pokoju Emily.
-Młoda wstawaj!-Wykrzyknełam.
-Zaraz.-Usłyszałam głos Emily spod kołdry.
-Nie zaraz tylko teraz.-Odpowiedziałam i ściągnęłam z Emily kołdrę.
-Lori!-Krzyknęła.
-Oj nie marudź.-Poleciłam. Wyszłam z jej pokoju i wparadowałam do pokoju Jev'a.
-Już wstaję.-Mrukną podnosząc się z łóżka.Musiał pewnie usłyszeć jak budzę Emily.
-To dobrze.-Uśmiechnęłam się.-Co chcecie na śniadanie?-Zapytałam na tyle głośno aby Emily także usłyszała.
-Tosty.-Powiedział Jev.
-Ja płatki!-Usłyszałam stłumiony głos Emily.
-Dobra, macie 10 minut i schodzicie na śniadanie.-Poleciłam i zbiegłam do kuchni.
-Charlie zrób Jev'owi tosty.-Poleciłam bratu.Charlie podniósł się z miejsca i zaczął przygotowywać śniadanie dla brata. Ja zaś wzięłam z szafki miskę, napełniałam wcześniej podgrzanym mlekiem i dosypałam czekoladowe płatki.Postawiłam miskę na stole. W tym samym czasie Charlie postawił talerz z tostami.
-Emily, Jev schodźcie za 10 minut musimy wychodzić.-Krzyknęłam.-A ty się ubierz.-Poleciłam Charlie'mu.
-Dobrze mamo.-Zażartował Charlie i popędził na górę.
Po chwili ze schodów zeskoczyła blondynka o szarych oczach. Obok niej stanął chłopak o brawie białych włosach i brązowych oczach.
-Chodźcie i jedzcie, szybko.-Poleciłam. Jev i Emily spojrzeli po sobie.
-Dobrze mamo.-Powiedzieli razem, usiedli za stołem i zaczęli jeść.
-Nie jestem waszą mamą, gdybym nią była musiałabym was urodzić w wieku 3 lat.-Żachnęłam się.
Po 5 minutach do kuchni wszedł Charlie. Był ubrany w garnitur, a jego niesforne, czarne włosy spadały na twarz okalając duże, brązowe oczy. Emily i Jev właśnie kończyli jeść.
-Jedziemy samochodem?-Zapytał Charlie.
-Jasne.-Uśmiechnęli się młodzi. Po 10 minutach byliśmy już w szkole.
Po kolejnych 10 minutach całą czwórką siedzieliśmy już na sali słuchając mówki dyrektorki.
-No i tak przedostatnią klasę ze średnią 5.27 kończy Lorietta Evans. Brawa dla Lorietty.-W całej sali rozległy się oklaski, niezbyt entuzjastyczne ale zawsze.
Po około 30 minutach całe to przedstawienie skończyło się i wróciliśmy do domu.
-Kto dzisiaj robi obiad?-Zapytał Jev, gdy weszliśmy do domu.
-Modzi.-Powiedzieliśmy razem z Charliem.
-Ale dlaczego?-Jęknęli oboje.
-Bo tak.-Uśmiechnęliśmy się z Charlie'm.JEv i Emily spojrzeli po sobie.
-Spaghetti!-Uśmiechnęli się i ruszyli do kuchni.Po 2 godzinach obiad był gotowy, o dziwo obyło się bez ofiar.
Gdy rodzice wrócili z pracy zaczęliśmy jeść.
-Mamo,tato wychodzę dzisiaj z Lori i kumplami do klubu.-Odezwał się nagle Charlie.
-Dobrze, tylko wródźcie przed 4.00-Odpowiedziała mama.
-Ja nigdzie nie wychodzę.-Burknęłam.
-Lori, przecież ty nigdy nie wychodzisz z domu po zmroku, powinnaś się rozerwać.-Powiedział tata.
-Dziwisz mi się?! Zapomniałeś, że moje oczy świecą?! Jestem wybrykiem natury i będę tam wyglądać ja dziwoląg!-Krzyknęłam i nie chcąc żeby rodzice, czy rodzeństwo widzieli moje łzy uciekłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i rozpłakałam się.
-Lori nie płacz.-Usłyszałam w głowie przyjazny głos brata.
-Dlaczego chciałeś mnie ze sobą zabrać? Przecież wierz, że nienawidzę wychodzić po zmroku.-Zapytałam.
-Chciałem, żebyś się trochę zabawiła, zapomniałem o twoich oczach, przepraszam.-Odpowiedział.
-Mogę z tobą pójść, może coś wymyślę, żeby "zatuszować" moje oczy.
-Cieszę się.
-A tak w ogóle, o której wychodzimy?-Zapytałam.
-O 20.00.-Odpowiedział Charlie, a potem zapadł cisza. Żeby ją przerwać włączyłam jakąś piosenkę. Spojrzałam na zegarek 18.30 zaczęłam się szykować.
Założyłam czarne rurki, białe trampki, T-shirt z nadrukiem, czarną kamizelkę, kujonki i kapelusz, włosy rozpuściłam. Spojrzałam w lustro-może być. W tym momencie do pokoju bez pukania wpadł Charlie. Był ubrany w jeansy, czarne trampki, Biały T-shirt i smerfetkę.
-Gotowa?-Zapytał.
-Gotowa, a która godzina?-Zapytałam.
-19.40, zaraz chłopaki przyjdą.-W tym momencie ktoś zapukał do drzwi.Charlie złapał mnie za rękę i zbiegliśmy po schodach.
-Cześć chłopaki.-Przywitał David'a i Josh'a otwierając drzwi i wpuścił ich do środka.
-Cześć.-Odpowiedzieli.
-Hej Lori.-Uśmiechnął się do mnie David.
-Hej.-Odpowiedziedziałam
-Chłopaki jakby co Lori idzie z nami ok?-Zapytał Charlie.
-Ok.-Uśmiechnęli się do mnie.
-Mama, tato wychodzimy!-Krzykną mój brat i wyszliśmy.
Zaczyna się całkiem fajnie, zaciekawiłaś mnie. ; )
OdpowiedzUsuń@wendysroute