(Oczami Harry'ego)
Alex będzie spędzała ze mną święta! Czy może być coś wspanialszego? Będę miał przy sobie wszystkie najważniejsze osoby, no może poza chłopakami i Evans'ami.
W końcu stanąłem pod drzwiami domu Alex. Zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili drzwi otworzyły się i ukazała się w nich pani Peters. Ciągle nie mogę się nadziwić jak Alex może być aż tak podobna do swojej mamy. pomijając oczywiście fakt, że pani Peters miała blond włosy obie kobiety były jak dwie krople wody.
-Dobry wieczór! jest Alex?-zapytałaem.
-Cześć Harry. Pewnie zmarzłeś, wchodź, Alex jest u siebie.-odpowiedziała pani Peters. Wszedłem do środka, zdjąłem buty i skierowałem się do pokoju mojej wybranki. Wszedłem do środka, fioletowowłosa siedziała na łóżku, w ręku trzymała gitarę, z której wydobywały się cudowne dźwięki. Stałem oczarowany w progu nie mogąc się ruszyć. Niebieskooka podniosła wzrok. Kiedy mnie zauważyła krzyknęła cicho.
-Skąd się tu wziąłeś?-Zapytała.
-Mówiąc tu masz na myśli twój pokój czy świat?-Zapytałem i usiadłem na łóżku obok dziewczyny.
-Mój pokój.-odpowiedziała.
-Twoja mama mnie wpuściła.-Powiedziałem.- Ślicznie grasz.-Dodałem po chwili.
-Dziękuję.-Powiedziała.
-Co powiesz na spacer?-Zapytałem po chwili.
-Chyba sobie żartujesz!-Wykrzyknęła.
-Nie, dlaczego?
-Jest ciemno. Ludzie są gotowi zadzwonić na policję jak mnie zobaczą.-Alex spojrzała na mnie przerażona.
-Jest już po 21.00 każdy normalny człowiek jest już o tej porze w domu, chodźmy będzie cudownie.-Nalegałem.
-A jeśli mnie ktoś zobaczy?-Upierała się niebieskooka.
-To cię obronię.-Powiedziałem całując jej malinowe usta. Alex przygryzła wargę.
-Ummm no dobra.-Powiedziała w końcu. Uśmiechnąłem się, chwyciłem jej rękę i sprowadziłem na dół.
-Mamo wychodzę z Harry'm na spacer!- Krzyknęła i zaczęła się ubierać.W jej ustach moje imię brzmi tak ładnie.
W końcu wyszliśmy z jej domu i ruszyliśmy pustymi ulicami w stronę parku. Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce, tak jak przypuszczałem nie było nikogo.
-Hazz?-Usłyszałem. Spojrzałem na dziewczynę, jej oczy świeciły błękitnym blaskiem.
-Hmm?
-Orientuj się!-Alex schyliła się, wzięła garść śniegu i rzuciła we mnie.
-To nie fair! Nie byłem przygotowany!-Wykrzyknąłem.
-Mówiła, żebyś się orientował.-Zaśmiała się fioletowowłosa. Nie wytrzymałem i również rzuciłem w nią śniegiem.
Skończyło się na tym, że ja i Alex leżeliśmy na śniegu śmiejąc się jak głupi.
-Dlaczego?-Zapytałem podnosząc się na łokciu.
-Bo jeszcze nas ktoś zobaczy.-Odpowiedziała opanowując kolejny napad śmiechu.
-Jakoś do tej pory cię to nie obchodziło.-Powiedziałem i pocałowałem ją.
-Ale teraz obchodzi.-Odpowiedziała i wtarła w moja twarz kolejna porcje śniegu.
-Przez ciebie będę chory!-Krzyknąłem.
-I co z tego?
-Co z tego?! Zapytaj o to moje fanki, które będą zawiedzone, że nie mogę zaśpiewać na koncercie.-Odpowiedziałem. Alex zaśmiała się.
-Moze już wracajmy?-Zaproponowała. Kiwnąłem głową, złapałem ją ra rękę i odprowadziłem do domu.